nadaję się na żonę normalnego mężczyzny.
Zamilkła. – Mów dalej – poprosił cicho. – Mój brat Sam i ja nigdy nie znaliśmy ojca ani matki – powiedziała powoli. – Ona próbowała wychowywać nas samotnie, ale porzuciła, gdy byliśmy jeszcze niemowlętami. Sam przeżył szczęśliwie dzieciństwo u przybranych rodziców, natomiast ja... – urwała i przełknęła gorzkie łzy. – Mnie przenoszono z domu do domu. W jednym z nich musiałam odeprzeć napastowanie ze strony mężczyzny, który miał się mną opiekować... Z początku wydawał się miły, ale potem zapragnął czegoś więcej... Zadrżała i przez chwilę szczękała zębami. Theo objął ją niezmiernie delikatnie. Jego twarz przybierała coraz bardziej posępny wyraz, w miarę jak zaczynał wszystko pojmować. – Powiedziałaś o tym komuś? – spytał łagodnie. – Nie było przy tobie nikogo, kto mógłby ci pomóc? – Parę razy próbowałam, lecz nikt mi nie uwierzył... albo wolał nie wierzyć. W końcu sama przestałam w to wierzyć. Zrezygnowałam z prób wyjaśnień i straciłam zaufanie do wszystkich mężczyzn. I po prostu stale uciekałam z kolejnych domów. Nikt nawet nie próbował mnie zrozumieć. Uznano, że jestem krnąbrna i harda – i wysłano mnie do domu dziecka. Lecz nawet tam moje problemy się nie skończyły. W każdym napotkanym mężczyźnie dostrzegałam potencjalne zagrożenie – choć większość z nich była zupełnie nieszkodliwa. Straciłam poczucie rzeczywistości. Ogarnęła mnie obsesja bycia... czystą i niewinną. Te ostatnie słowa wypowiedziała niemal niedosłyszalnym szeptem. – To okropne – rzucił Theo szorstkim głosem. – Nie mogę w to uwierzyć. – Wiem. Tak właśnie reagowała większość ludzi. Nie miałam się do kogo zwrócić o pomoc. – Podniosła na niego wzrok. – Sam więc widzisz, że nie nadaję się na żonę. Bałabym się uczuć i lękałabym się ciebie pokochać. – Umilkła. – Nie wiedziałabym, jak cię zadowolić. Przytulił ją do siebie jeszcze mocniej. – Cóż, w tej chwili całkiem dobrze ci się to udaje – rzekł z uśmiechem. – Każdy musi kiedyś zacząć, a ja mogę na ciebie poczekać. Nie ma pośpiechu. A jeśli dasz mi szansę, wskażę ci drogę i poprowadzę cię. Wciąż się w niego wpatrywała, a on delikatnie przycisnął usta do jej rozchylonych warg. Nie cofnęła się – nie chciała się cofnąć. Chłonęła emanującą z niego męską siłę, która budziła ją do nowego życia i wprawiała w rozkoszne drżenie jej umysł, ciało i duszę. W końcu ożyła, by kochać i być kochaną. Wyczuwała pożądanie Thea. Nie budziło w niej ono odrazy, lecz przeciwnie – pragnienie, by poznać go w pełni jako kochanka. Długi czas trwali bez ruchu, nie chcąc zakłócić czaru tej chwili. Wreszcie Theo szepnął: – Stałaś się dla mnie wszystkim, Lily. Nie mam pojęcia, czym zasłużyłem sobie na tę drugą szansę szczęścia, ale wiem, że jeśli mnie zechcesz, ciebie też mogę uczynić szczęśliwą. – Zamilkł. – Ale przecież zapomniałem, że masz inne plany i szukasz w życiu własnego celu. Uciszyła go, kładąc mu delikatnie palec na usta.