- Ale im mogło się coś stać.
Pierce zadręczał się wyrzutami sumienia, widziała to. - Niedobrze się złożyło, że między wyjazdem ich rodziców a moim przybyciem była przerwa - rzekła. - Ale nic na to nie mogłam poradzić. Nie mogłam przylecieć samolotem. - Wiem. Siostra mi powiedziała. Amy dotknęła dłonią ucha. - Mam zapalenie ucha środkowego. Nie boli, ale nie mogę latać. Istnieje ryzyko, że z powodu ciśnienia doszłoby do uszkodzenia błony bębenkowej. - Rozumiem. Znowu zapadła cisza. Amy szła boso, co jeszcze bardziej zbijało ją z pantałyku. Jednak nie chciała zniszczyć sobie butów, a z mokrej sukienki ciągle spływały strużki słonej wody. Ciekawe, czy Pierce czuje lekki zapach, jaki morska woda pozostawiła na jej skórze? Ale fatalnie to wszystko wyszło! - Masz doświadczenie z dziećmi? - Słucham? - Zaskoczył ją tym pytaniem. - Nie, nie mam. Ale twojej siostrze to nie przeszkadzało. Uważa, że dam sobie radę. - Ja cię nie przepytuję - zastrzegł pospiesznie Pierce. Może i nie, jednak wyraźnie próbował się czegoś o niej dowiedzieć. A Amy zawsze stara się mówić o sobie jak naj mniej, z różnych powodów. Teraz też nie zamierzała się przed nim otwierać. - Uderzyło mnie, że masz do nich świetne podejście -wyjaśnił. - Chodzi mi zwłaszcza o Jeremiaha. Bardzo przeżywa wyjazd rodziców. Kamienie na patio były przyjemnie gładkie i chłodne. Rozkosznie było stawiać na nich bose stopy. - Nietrudno wyobrazić sobie, co on teraz czuje. - Amy zwilżyła usta językiem i przełożyła sandałki do drugiej ręki. - Cierpiącym trzeba okazać trochę współczucia i zrozumienia. - Cieszę się, że masz takie podejście. Zapadła cisza. Amy znowu odniosła wrażenie, że zrobiło się goręcej, choć było to niemożliwe. To raczej dzieło jej wyobraźni. - Na pewno jesteś zmęczona po podróży. - Pierce popatrzył na nią z troską. - Dwa dni jazdy dają człowiekowi w kość. Pokażę ci twój pokój, będziesz mogła się trochę odświeżyć. Rozsunął tarasowe drzwi i gestem zaprosił ją, by weszła. Chłopcy znikli w środku. - Ale jestem mokra... - Amy popatrzyła na